Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for the ‘Bangkok’ Category

Trzy ostatnie dni spędzam w Bangkoku. Mogą mówić, że Bangkok jest okropny i nie da się tam żyć, ale mnie sie podoba. Wiadomo, że męczy ruch uliczny, wzmożona duchota i miliony ludzi  na ulicach. Ale tu się żyje.  Z innej strony, Bangkok to takie miejsce, którego bardzo trudno uniknąć jak się jest w Azji poludniowo -wschodniej. Tutaj bowiem zaczyna się i kończy wiele podróży, a dodatkowo jest to świetna baza wypadowa do sąsiadujących państw. Baza transportowa w Bangkoku sprawia, że predzej czy później każdy tutaj ląduje. Ja sama byłam tu trzy razy w czasie kilku miesiecy: ladowalam z Nepalu, wylatywalam do i wracalam z Birmy  oraz wyjezdzalam autobusem do Laosu i wracalam autobusem z Kambodży. A poza tym stąd odlatuje do Warszawy.
  Oczywiście w Bangkoku melduje się w hotelu na Khao San Road, czyli najbardziej znanej wśród turystów  ulicy. Pani w hotelu oferuje mi tani pokój bez okna. Ja traktuję to jako zaletę, ona jako wadę . Na Khao San Road  praktycznie przez 24 godziny na dobę można zjeść, wypić i kupić pamiątkę. To jest najbardziej zwariowane miejsce jakie widziałam, jak się to raz zobaczy, to wszystkie miejsca porównuje się do Khao San.

image

image

image

W niedzielę wybrałam się na największy market w Bangkoku – Chatuchak. 15 tysięcy stoisk ze wszystkim, co człowiekowi potrzebne i niepotrzebne. Nie kupiłam wiele, bo wybór jest ‚chory’ i się po prostu nie wybrać z tej ilości. Ale market robi wrażenie.

image

W ostatni dzień biorę taksówkę skuterowa i jadę na market ze świeżą żywnością Or Kor Tor. Market ten zajął czwarte miejsce w rankingu CNN na najlepsze markety z żywnością na świecie. I to jest market! Można kupić świeże owoce morza, świeże mięso, owoce i warzywa,świeże i suszone, wszelkiego rodzaju sosy i przyprawy, i można dobrze zjeść. Pyszny market.

image

I to jest koniec. Przyznaję, że w Bangkoku odpuscilam zdjęcia. Nastąpiło zmęczenie materiału. Nie mówię trudno, bo ja tu jeszcze wrócę.

image

Superman sleeps. The Super Police hasn’t yet. Never did and never will.
I jak tu nie lubić Tajlandii?

Bangkok 16-18 Czerwca 2013

Read Full Post »

Tajlandia  to moja pierwsza egzotyczna podróż. Z perspektywy czasu wiem, że najlepsza. Gęste, gorące powietrze, zapach kwiatów i gotującego się ryżu, turkus wody i biały piasek, tego się nie zapomina. Polecieliśmy z Monią i Dominikiem na Koh Samui, czyli wyspę kokosowych drzew.  To trzecia co do wielkości  tajska wyspa w  Zatoce Tajlandzkiej, gdzie turystyka na wielką skalę dopiero się  wkradała. Kiedy chcę być gdzieś indziej, przywołuję obrazy z wysp tajlandzkich i marzę, że znów tam jestem.  Choć nasze wakacje wypadły w sierpniu, deszcze monsoonowe nas nie dopadły i spokojnie korzystaliśmy z kąpieli morskich i słonecznych. Najbardziej rozwiniętą i obleganą plażą jest Chaweng i tam też stacjonowaliśmy w bambusowych chatkach tuż obok plaży.

Lotnisko na Koh Samui jest fantastyczne. Oto terminal, gdzie oczekiwaliśmy na lot.

Główna ulica, tętniąca życiem 24 h/d

Trąbienie nie ustawało

Skuterki i bazarki, nieodłączny element krajobrazu

W Tajlandii trudno uniknąć plażowego życia. A to jest bujne, gdyż całe życie turystyczne tu się koncentruje. Jemy na plaży  odpoczywamy na plaży, kupujemy na plaży, ja robiłam tatoo na plaży  Generalnie nie za dużo trzeba się ruszać, bo sprzedawca na pewno podejdzie. I to jest właśnie relaks.

Masaż tajski, bezcenny

Plażowanie na Chaweng Beach

Piaseczek

Sprzedawcy wszystkiego „ćip, ćip today”

Nigdy nie byli zmęczeni

Wędzony kurczak na ostro, mistrzostwo świata w grillowaniu;-)

Tak się leżakuje po dniu spędzonym na…plaży;-)))

Na Koh Samui jest egzotycznie i ciekawie. U licznych tour operatorów można wykupić całodzienne wycieczki objazdowe po wyspie, safari lub wybrać się na nurkowanie z fajką.  Choć moja fotka z małpą wszystkim się podoba i wywołuje duże uśmiechy, małpki były tresowane i uwiązane na łańcuchach, by dla potrzeb turystów, takich jak my, pozować i skakać na gwizdnięcie. Trochę smutne.

Modelowa małpa

Starość

Słodziaki

Na uwięzi

W Tajlandii po raz pierwszy jechałam na słoniu, przyznaję, dla rozrywki. Okrucieństwo wobec tych zwierząt jest mrożące krew w żyłach, i choć mój słoń wygląda na szczęśliwego, otrzymał wiele batów od swojego pana. Postanowiłam też, że już nigdy w życiu tego nie zrobię.

Na wyspie istnieje wiele świątyń, zarówno buddyjskich, jaki i hinduistycznych. W jednej z nich można podziwiać zmumifikowane ciało siedzącego mnicha buddyjskiego, który zmarł prawie 30 lat temu.

Wat Khun Aram

Boginie…

Na południowym krańcu wyspy można tez podziwiać także takie ‚cuda’ natury. Związana jest z nimi legenda, która głosi, że małżeństwo o imionach – Ta Kreng (dziadek Kreng) i Yai Riem (babcia Riem) żyło wraz z synem w tutejszej prowincji. Kiedy syn dorósł, zdecydowali, że czas, by się ożenił. W tym celu, popłynęli do okolicznej prowincji, by prosić o rękę pewnej dziewczyny. W czasie morskiej podróży, ich łódź została porwana przez sztorm, a oni zmarli na morzu, przemieniając się w skały, jak dowód dla rodziców dziewczyny, o ich prawdziwych intencjach. A skały stoją do dziś.

Hin Ta, czyli dziadek

Hin Yai, czyli babcia

Najbardziej kolorową na wyspie świątynią jest zapewne Wat Plai Laem, z ogromnym osiemnastoramiennym posągiem Buddy, górującym okazale na środku jeziora, wypełnionego głodnymi rybami.

Różowy Buddha

Medytacje;-)

Największym i najbardziej spektakularnym, widocznym z kilku kilometrów jest 12 metrowy złoty posąg Buddy, znany jako The Big Buddha, który został wybudowany w 1971 r.

Wielki Budda jest naprawdę wielki

Widoki z Buddy

Najwspanialszym miejscem jakie widziałam w Tajlandii jest park narodowy Ang Thong National Marine Park, składający się z 42 rożnej wielkości i różnego kształtu wysepek. Każda z tych wapiennych wysp pokryta jest egzotyczną roślinnością i zamieszkana jest przez niezwykłe gatunki ptaków, małpy, kobry i żaby. W parku można wypożyczyć kajak, by popływać po licznych zatoczkach i jaskiniach, a także można udać się na nurkowanie lub wylegiwać  na plażach, pokrytych białym gorącym piaskiem.

Dojazd do parku szybką łodzią motorową

Raj na wyciągnięcie ręki – wyspa „matka” Ko Mae Ko

I ten kolor wody…

Widoki zapierające dech w piersiach;-)

Raj na ziemi

Szmaragdowe jezioro – Thale Nai

Gorący dzień zakończył się burzą

Łodzią można tez popłynąć na maleńką wyspę Koh Tao i Nangyuan resort, które są nurkowym rajem. Na zwiedzanie brakło czasu, bo rafy koralowe zajmowały mnie bardziej niż cokolwiek innego. Po kilku godzinach nurkowania z fajką, wciąż nie miałam dość podwodnego świata.  No, ale w końcu po to tu się przyjeżdża.

W telegraficznym skrócie, Tajlandia to także:

Pyszne jedzenie

Kąpiele w wiadrze

Lokalne występy

Tańczące małpy

Pokazy ogni

Wodospady

Restauracje z szykowną obsługą

Gady, wrrrrr

Zakupy

Safari

Odpływy

ach…szkoda gadać…

i dużo, dużo więcej.

A na koniec wycieczki, wizyta w jednym z największych azjatyckich miast i stolicy Tajlandii – w Bangkoku. Pełna nazwa stolicy oznacza: Miasto aniołów, wielkie miasto, wieczny klejnot, niezdobywalne miasto boga Indry, wspaniała stolica świata wspomaganego przez dziewięć pięknych skarbów, miasto szczęśliwe, obfitujące w ogromny Pałac Królewski, który przypomina niebiańskie miejsce gdzie rządzi zreinkarnowany bóg, to miasto dane przez Indrę, zbudowane przez Wisznu.

Od razu piszę, że Bangkok nas zmęczył, bo takiego ruchu ulicznego nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji doświadczyć. Skutery, skutery, skutery, spaliny, spaliny, gigantyczne centra handlowe, nieznający drogi tuktukarze, uliczne jedzenie i olbrzymi, kiczowaty, chaotyczny Pałac Królewski.

Kciuki w dół,bo Bangkok nas sponiewierał. Po wyspach, to nie był najlepszy pomysł, ale miał swój urok!

Zatłoczony Pałac Królewski

Leżący Budda – Wat Pho

I na koniec moja ulubiona fotka. Taka właśnie jest Tajlandia, kolorowa, egzotyczna, gorąca i warta odwiedzenia!

W tajskim kraju było po prostu bajecznie;-)

Tajlandia, Sierpień 2006

Read Full Post »