Lizbona urzeka za dnia, ale chyba przede wszystkim nocą. Ciepłe noce, muzycy na ulicach, kawiarnie otwarte do późna, dźwięki fado płynące z restauracji i klubów pozwalają poczuć klimat miasta. W Lizbonie spędziłam cztery dni wypełnione spacerami po siedmiu wzgórzach, przejażdżkami tramwajowymi i jedzeniem grillowanych sardynek. Lizbona jest jak ja to nazwałam ‘jasnym miastem’, bo tak dużo tu światła.
Nie ulega wątpliwości, że największym bohaterem Lizbony i zdjęć turystów jest tramwaj (electrico) . Tak, tak, ten żółty z numerem 28 zrobił oszałamiającą karierę wśród fotografów. Przejażdżka tramwajem to też i nie lada frajda, w górę i w dół, z zaskakująca prędkością, ten stary mały pojazd wpycha się wręcz między ciasne uliczki.
Nietypowym środkiem transportu są w Lizbonie windy (funiculars), które łączą dzielnice i zawożą na miradouros, czyli punkty widokowe. Najefektowniejsza z nich to licząca 32 m wysokości, Elevador da Santa Justa, dzięki której szybko można dostać z dolnej dzielnicy Baxia do górnej Bairro Alto. Pozostałe, czyli Lavra, Gloria i Bica elevadores, dostarczają niezapomnianych wrażeń, a w czasie przejażdżki w górę trudno pozbyć się myśli, czy na pewno ten zgrzytający wagonik da radę.
Podczas spaceru ulicami miasta nie sposób nie zainteresować się kaflami (azulejos), dzięki którym miasto ma specyficzny urok. Kafle, najczęściej niebieskie, ułożone w rozmaite wzory zdobią domy, kawiarnie, wnętrza kościołów, metro lub tworzą tablice informacyjne. Warto też przyjrzeć się wspaniałym brukom, które układają się w fantazyjne wzory i które w nocy lśnią jak po wielogodzinnym polerowaniu.
Lizbona to także raj dla smakoszy. Trudno ominąć cukiernie, których półki wystawowe uginają się od ciast i ciasteczek. Jeżeli zgłodniejemy, to na szybko można zjeść bułkę z… omletem. W Alfamie serwują grillowane sardynki, a w restauracjach dorsza na wszystkie możliwe sposoby i grillowane dania z kurczaka. Nie należy zapomnieć o kieliszeczku porto lub wszechobecnej sangrii z owocami.
Najstarszą i najbardziej klimatyczną dzielnicą miasta jest Alfama. To tu można łatwo się zgubić w labiryncie wąskich uliczek i zaułków, a wieczorem posłuchać fado. W Chiado nie brak sklepów i kawiarni, z najsłynniejszą Brasileira na czele. W Baixa, czyli centrum miasta nie unikniemy tłumów. Bairro Alto to miejsce wręcz ekscentryczne, nie pozbawione uroku, sprawiające wrażenie opuszczonego. Ale to tu w maleńkich kawiarniach i winiarniach, życie zaczyna się po 23. Na wskroś nowoczesną dzielnicą jest Oriente. Tu warto iść do Oceanarium, które jest największe w Europie. Dzielnica Belem natomiast przenosi nas w czasy Wielkich Odkryć Geograficznych.
Do Lizbony warto przybyć z wielu powodów, wszystkich nie sposób wymienić. Wiem jedno, widok na miasto nocą z miradouro da Graca zapiera dech i na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Lizbona, Czerwiec 2012