Belfast to stolica Irlandii Północnej, która jest częścią Wielkiej Brytanii. Belfast jest mały i stosunkowo niewiele jest tu do zobaczenia. Ja spodziewałam się miasta na miarę Londynu, więc moje rozczarowanie było ogromne. Spędziliśmy tu ze znajomymi kilka godzin i wystarczyło, żeby zobaczyć najważniejsze punkty miasta.
Tak naprawdę Belfast był przystankiem w drodze na północ Irlandii. Jedziemy zobaczyć linię brzegową, a przede wszystkim Groblę Olbrzyma. Giant’s Causeway powstała jakieś 60 milionów lat temu i wytworem działań natury. Wydaje się to nie możliwe, gdyż pięcio i sześciościenne płyty wyglądają jak uformowane przez człowieka płyty chodnikowe. Spacerujemy po tej malowniczej okolicy, docieramy też na klif by podziwiać Organ Pipes, przypominjące organy, formacje skalne. Z Magdą siadamy także na kamiennym krześle Finna McColla, bo podobno, kto na nim usiądzie i pomyśli marzenie, spełni się ono w tej chwili. Wybieramy się też na Zamek Dunluce, który zwieszony na klifie robi niezwykłe wrażenie. Choć nie co za mgłą, podziwiamy White Rocks, czyli wapienne skały tworzące linię brzegową. Po południu pogoda sprzyja nam bardziej i w drodze na wiszący most, zatrzymujemy się na plaży Whitepark Bay, gdzie fale są potężne, a prąd niezwykle silny. I w końcu dojeżdżamy do Ballintoy, skąd udajemy się na wspaniały most Carric-a-rede, co dosłownie oznacza kamień na drodze. Linowy most ma długość 18 m i jest rozpięty nad powierzchnią morza, między dwoma skałami. Spacer mostem trwa zaledwie kilkadziesiąt sekund, ale dla niektórych jest to most nie do przejścia.
Belfast, Sierpień 2011