Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for the ‘Vipassana’ Category

Vipassana to jedna z najstarszych indyjskich metod medytacyjnych, odkryta na nowo przez Buddhe około 2500 lat temu. Vipassana znaczy widzieć rzeczy takie jakimi są i jest to proces samoobserwacji. Na poczatku, przez trzy dni obserwuje się oddech żeby skoncentrować umysł (anapana). Kiedy świadomość oddechu jest wyostrzona, rozpoczyna sie nauke techniki Vipassany polegajacej na obserwowaniu doznan w ciele i zrozumieniu natury owych doznań, oraz na rozwijaniu równowagi umysłu poprzez naukę, jak nie reagować na te doznania. Cała droga (dhamma ) jest uniwersalnym lekarstwem na powszechne problemy i dlatego może być praktykowana przez wszystkich bez względu na religię, rasę w każdym miejscu, o każdej porze i dla wszystkich przyniesie takie same rezultaty. Vipassana jest sztuką życia, która eliminuje trzy powody nieszczęścia: pożądanie, niechęć i ignorancję. Praktykowana na co dzień, uwalnia od napięcia i dostarcza pozytywnej, kreatywnej energii, a także uwalnia od nawyku negatywnego reagowania na sytuacje życiowe. Ostatniego dnia uczy sie medytacji miłującej dobroci i dobrej woli wobec wszystkich.

Napisałam powyżej w dużym skrócie o Vipassanie, dla chcacych wiedzieć więcej odsyłam na stronę www.dhamma.org,  gdzie można znaleźć informacje o samej technice i miejscach na świecie, gdzie znajduja sie centra Vippassany. Ja sama korzystałam z tej strony i tu też rejestrowalam się na mój kurs.

Bardzo trudno mi sobie przypomniec, co sie dokladnie dzialo, ktorego dnia. Rutyna i medytacje, a także brak notatnika, spowodowaly, ze wszystko mi sie miesza. Ale to nie ma znaczenia, ktorego dnia, co. A oto skrot wydarzen na kursie medytacji.

Dzien zero. OSTATNIA WIECZERZA

Przyjezdzamy do centrum medytacji za miastem okolo 16, bo trzeba sie zarejestrowac, zameldowac w pokoju i zdeponowac telefony, komputery, wszystkie mozliwe urzadzenia elektroniczne, ksiazki, notatniki, dlugopisy. Slowem, wszystko to, co moze przeszkadzac w medytacji. Wieczorem pierwszy gong, wzywajacy na kolacje. Ilona, Polka, ktora poznaje tutaj, mowi, ze to ostatnia wieczerza. Od jutra ostatni posilek o 11. Be happy.

Dzien pierwszy. LUZIK

Pobudka o 4 rano, jest ciemno i zimno. No, ale jak tu nie isć pierwszego dnia na pierwsza medytacje? Czas zaczyna spowalniac niemilosierne z godziny na godzine. Na pierwszej dlugiej przerwie czuje sie tak dobrze, ze nawet przechodzi mi przez mysl, ze nie rozumiem, o co chodzi ludziom, ktorzy pisali na forach, ze jest ciezko i boli. O 19 zmieniam zdanie diametralnie. Jestem sponiewierana, chce spac. A pan nauczyciel zapowiada 1, 5 godzinny wyklad o technice medytacyjnej. Przesypiam, nie bede oszukiwac. A po wykladzie – medytacja. Kiedy klade sie spac po 21 nie wiem, jak sie nazywam. Be happy!

Dzien drugi. CHOINKO PIEKNA JAK LAS

Pobudka o 4 rano, tak juz zostanie do konca. Wstaje, prawie z zamknietymi oczami ide i oddycham. Wdech – wydech. Tyle mam robic przez 3 dni. Obserwowac przez 10 godzin dziennie, w pozycji siedzacej, swoj oddech. Kiedy w czasie przerwy obiadowej piorę ubrania, do glowy przychodzi mi piosenka Choinko, piekna jak las, choinko zostan wsrod nas. Niestety spiewam tylko w glowie, bo obowiazuje nas zakaz mowienia, spiewania i jakiegokolwiek kontaktu z innymi, w tym zakaz kontaktu wzrokowego. Wyglada wiec to tak, ze chodzimy ze spuszczonymi glowami. Nie znamy swoich imion, twarze ukrywamy przez 10 dni. Po kilku dniach rozpoznaje dziewczyny po… butach. Be happy!

Dzien trzeci. DWIE CHOCHLE PRAZONEGO RYZU

Kolejny dzien uplywa na medytacji. Mimo, ze wieczorem nie jemy, nowym studentom, ktorzy dopiero rozpoczynaja, serwowawny jest podwieczorek. Prazony ryz z orzeszkami i maly owoc. Ryz smakuje pysznie tylko pierwszego dnia, trzeciego smak przestaje miec znaczenie. Jemy, bo po prostu nie ma nic innego. Z desperacji, nalozylam sobie dwie chochle ryzu na metalowy talerz i przez pol godziny dlubalam ziarenka. Az mi jedno utknelo w tchawicy. Dusze sie. Wybiegam z jadalni na dwor, unosze rece, mam wytrzeszcz oczu. Mysle sobie – umre tu. Wyobrazcie sobie, ze okolo 30 osob w jadalni w totalnej ciszy, bardzo powoli je ryz, a ty sie dusisz. W koncu slysze szuranie stolka o podloge, wybiega dziewczyna i z moca uderza mnie dwa razy w plecy. Kobieta z wrazenia lamie cisze i pyta mnie, czy czuje sie dobrze. Ja twardo tylko kiwam glowa w podziekowaniu. Nastepnego dnia odkrylam, ze jest mleko do tego ryzu;-) Be happy!

Dzien czwarty. RUTYNA

Dzis w koncu zaczyna sie cos zmieniać. Od dzis uczymy sie techniki medytacyjnej Vipassana. Zaczynamy obserwowac swoje wrazenia.  Dalej siedzimy po 10 godzin, plan dnia niewiele sie zmienia. Ja za to, zeby nie bylo lekko, mam zapalenie zatok. Dzis przestalam czuc zapachy i smaki. Jak to niektorzy powiedzieli juz po kursie, ze moze to i lepiej. Obiady i sniadania dobre, ale codziennie prawie to samo, to sie czlowiekowi nudzi. Ale to jest podobno dieta specjalnie przygotowana na medytacje i musimy jej przestrzegac. Sniadanie przewaznie ryz  z warzywami, czasem owsianka lub chleb tostowy z dzemem, ale nie opieczony, i owoc. Na obiad tradycyjne indyjskie thali, czyli ryz, daal, ktory traktuje tu jako zupe oraz kalfior i jakis sos z warzywami plus placki ciapati. Można jesc, ile sie chce. Glodna nie bylam. Be happy!

Dzien piaty. GDZIE SA MOJE NOGI

Dzis intensywnie czuje moje nogi. Zreszta na spotkaniu z nauczycielka, wszystkie sie skarza na jakies bole. Medytacja postepuje, czysci sie umysl, czysci sie cialo. Od dzis zaczynamy sesje strong determination. Trzy razy dziennie przez godzine w czasie trwania tzw. group sittings musimy siedziec bez ruchu. Nie wolno otwierac nog, rak i oczu, a plecy musza byc proste, cialo ma byc nieme. Po trzeciej takiej godzinie nie jestem w stanie wyprostowac nog, a przerwa trwa tylko piec minut. Na trzesacych sie nogach wychodze z zimnego holu medytacyjnego do rozpalonego sloncem ogrodu. Trwam. Be happy !

Dzien szosty. EKWILIBRYSTYKA NA SIEDZACO

Goenka, czyli pan ktory uczy nas z telewizora techniki medytacyjnej i spiewa grubym glosem niezrozumiale dla nas slowa, mowi dzis, ze szostego dnia wiele osob rezygnuje. Ja? Rezygnowac? Ale skadze. Zatoki troche ustepuja, bol zalżał , nogi zaczynaj sie przyzwyczajac. Ja zostaje. Dzis rano troche mi sie zasnelo na medytacji i obudzilam sie w pozycji siedzacej z jednym lokciem, podpierajacym glowe, na podlodze. Prawie sie wylozylam. Na szczescie wszyscy maja zamkniete oczy! Urzadzam sobie spacerki naokolo domkow, w ktorych mieszkamy. Na przerwach wiekszosc po prostu lezy, niektore dziewczyny spaceruja, ale wolno, wolniutenko. Ja tez tak chodzilam, ale dzis stwierdzilam, ze mnie boli wszystko z bezruchu i te spacerki to nic nie daja. Energicznie, machajac rekami, wymijam wszystkie. Lece tam i z powrotem ze 20 razy. NO, od razu inaczej. Be happy !

Dzien siodmy. ZABIERZCIE MNIE STAD

Dzis poczulam, ze chce stad wyjsc. Ha ha ha. Na popoludniowej medytacji obrazilam sie na wszystkich, na Goenke tez. Wyszlam, pierwszy raz opuscilam medytacje. Poszlam do pokoju i lezalam, patrzac tępo w sufit. Czy to musi byc takie trudne i dlugie. Nie mozna by tak w jeden dzien? Be happy !

Dzien osmy. CELA

Jako, ze postepujemy w medytacji, wchodzimy coraz glebiej w nasza podswiadomosc, dzis wysylaja nas do celi. Mialam strach w oczach jak uslyszalam slowo – cela. Idziemy do tego pieknego budynku, ktory codziennie mijamy idac na medytacje. A w tym pieknym budynku zwanym pagoda kilkadziesiat malutkich cel. Moja nr 70, na samych koncu. Otwieram drzwi, a tam pomieszczenie betonowe dwa na dwa, poduszka na srodku i malutkie okragle okienko, przez ktore wpadaja promyki slonca. Zamykam oczy, by jak najszybciej przestac widziec i myslec o tym, ze jestem w celi. W glowie jednak slowo to nie przestaje mi brzeczec – cela, cela, cela… Be happy!

Dzien dziewiaty. ODLICZANIE

Siedzimy w celi jakies 7 godzin dziennie teraz. Mnie jest juz wszystko jedno gdzie. I tak w swojej glowie latam jak ptak z rozpostartymi skrzydlami po niebieskim niebie. Odliczanie trwa. Wszyscy czekaja na ten jutrzejszy moment o 10, kiedy w koncu bedzie mozna mowic. Be happy!

Dzien dziesiaty. ODDZIAL VIPASSANA

Medytujemy od 4. 30. Dzis po medytacji porannej, o 10, wypuszczono nas z holu i mozemy rozmawiac. Witamy sie jak najlepsze przyjaciolki po dlugim rozstaniu, a nawet  nie znamy swoich imion. Gwar unosi sie nad centrum. Po poludniu zamiast medytacji idziemy obejrzec film dokumentalny. W indyjskich wiezieniach w latach 90, kiedy szukano sposobu na resocjalizacje wiezniow, rozpoczeto kursy medytacji Vipassana. Przynioslo to tak niesamowite rezultaty wsrod skazanych, ze po latach w wielu wiezieniach utworzono specjalne oddzialy – VIPASSANA WARD. Gardlo sciskalo.  Wszystko dzisiejszego dnia zmienilo sie. W czasie przerwy poltoragodzinnej przewaznie zdazylam zjesc obiad, wyprac, wziac prysznic, isc na spacer i polezec. Dzis ledwie wyrobilam sie z obiadem. Goenka powiedzial, ze jak sie zacznie gadac, to nie ma mowy o powaznej medytacji. Coz, chyba mial racje. Be happy!

Dzien jedenasty. ZA BRAMA

Pobudka nadal o 4 rano. Medytacja, ostatni wyklad, sniadanie i juz mozemy isc. Dziesiec dni, ktore ciagnelo sie w nieskonczonosc nagle sie skonczylo. Jakos szybko. Pakuje plecak, a w glowie ciagle brzmi mi melodia mantry, ktora Goenka nam spiewal codzinnie do śniadania. Czas isc. Otwieramy brame, a tam oczywiscie gromadka riksiarzy czeka i zaczyna sie od nowa targowanie i przepychanka. Nie tesknilam. Be happy!

Wracamy grupa do Bodhgaya. O 13 umawiamy sie posilek. Wszyscy spragnieni jedzenia, zamawiamy wszystko, co maja w karcie. Rozmowom nie ma konca. Okazuje sie, ze wszystkie czulysmy to samo. Mamy tyle do powiedzenia, ze brak nam tchu. Idziemy razem pod drzewo Buddy i siedzimy, godzinami upajajac sie atmosfera miejsca. Na ulicy, wsrod tlumu, ktory nas otacza, wyrazamy chec powrotu do centrum. Ja czuje sie jak w betoniarce, jakas jestem poturbowana i nieobecna, za to spokojna i szczesliwa. Nielatwo wraca sie do rzeczywistosci. Mimo trudnosci zdrowotnych i fizycznych, dotrwalam do konca. Nie zaluje. Droga do siebie samej nigdy nie jest prosta. Nie oczekiwalam latwizny. Bylo ciezko, ale uczucie lekkosci i latania, ktore ma sie po wyjsciu, bylo warte tych dziesieciu dni. May all beings be happy 🙂

Gong

image

W końcu można rozmawiać
image

Pagoda, każde okienko to cela
image

Domki dla medytujacych
image
image

Dhamma Centre Bodhgaya, 31 Stycznia 2013-12 Luty 2013

Read Full Post »